Tomasz Ossoliński Krawiec Projektant Artysta i Rzemieślink

Jego nazwisko jest synonimem prestiżu, doskonałego krawiectwa i konceptualnej pracy nad ubiorem. W rozmowie dla magazynu WEDDING radzi jak wybrać ślubny garnitur oraz zdradza, w co ubrałby pannę młodą.

Jesteś pierwszym polskim projektantem o którym nakręcono film „Tomasz Ossoliński. Before the show”. W jednej ze scen mówisz że „życie jest za krótkie, żeby nosić nudne ciuchy”?   Nie nudne tzn. jakie?

Nie dla wszystkich ubiór ma jednakowe znaczenie. Jedni pochodzą do kwestii mody czysto praktycznie, dla innych jest to pole do wyrażania siebie. Nie warto ślepo podążać za trendami. Można niezależnie od cudzych gustów budować interesujący wizerunek. Im bardziej ubiór odzwierciedla naszą osobowość i sprawia nam to radość, tym większa szansa na niebanalny look. Nie chodzi tu o zasobność portfela, ale przede wszystkim o własną inicjatywę. Scott Schuman – The Sartorialist jako jeden z pierwszych zaczął fotografować modę uliczną, pokazując świetnie ubranych zwykłych ludzi z całego świata. Jest to dowód na to, że ludzie chcą i czerpią przyjemność z tego, czym jest ubranie i moda.

Wciąż pokutuje przekonanie, że polski mężczyzna nie przywiązuje wagi do własnego wyglądu.

W przeciągu ostatnich dwudziestu lat nastąpił duży postęp w postrzeganiu mody męskiej przez Polaków. Coraz więcej mężczyzn chce dobrze wyglądać. Ciągle powtarzam, że garnitur jest najlepszym strojem dla mężczyzny i to każdego! Kluczowym zadaniem jest odnalezienie własnej garniturowej tożsamości. Dobry garnitur dodaje mężczyźnie nie tylko pewności siebie, ale również chroni przed nietaktem i śmiesznością.

Większość mężczyzn prędzej czy później staje przed obowiązkiem wyboru ślubnego garnituru. Jakich błędów należy unikać?

Przede wszystkim nie można się tego bać. Ślub jest teoretycznie raz w życiu i powinien być powodem do radości, a nie stresu. Panowie Młodzi, którzy do mnie przychodzą, często są tym wszystkim przerażeni. Nie rzadko ślub jest pierwszym ważnym powodem, żeby przyjść do krawca. Kiedy Pan Młody trafia do mojego atelier może mieć pewność, że poprowadzimy go przez cały proces tworzenia stroju.

Przyszły Pan Młody wybiera Twoje atelier i co dalej?

Bardzo dużą uwagę przywiązuje do pogłębionego kontaktu z klientem. Na początku rozmawiamy o założeniach, które są związane ze ślubem. Są wesela klasyczne, z motywem przewodnim i zupełnie szalone. Nie jest to bez znaczenia przy projektowaniu. Podczas pierwszego spotkania zdejmujemy miarę i zapoznajemy z materiałami. Później szyjemy próbny garnitur z zastępczej tkaniny. To ważny moment, ponieważ klient widzi, w co będzie ubrany. Dopracowujemy krój, nanosimy korekty i poprawki, by potem uszyć właściwy strój       z wybranej ekskluzywnej tkaniny. Dalej są kolejne miary. Garnitur „pracuje” w ruchu, dlatego każda przymiarka jest niezwykle ważna, aby finalny efekt był w pełni dopasowany do sylwetki Pana Młodego. Całość trwa do sześciu tygodni.

Siła Twoich projektów tkwi w idealnym kroju i materiale. Szyjesz z najlepszych włoskich tkanin m.in. Loro Piana czy Ermenegildo Zegna. Jakie płótna najlepiej sprawdzą się na ślubie?

Nie ma jednej, dobrej odpowiedzi. Tkaniny wybiera się bardzo często patrząc na sylwetkę. Jeśli Pan jest pełniejszy i ma duży rozmiar, to nie wybiorę materiału, który jest zbyt delikatny. Nie będzie odpowiednio trzymał sylwetki. Przy takiej posturze należy użyć płótna o wyższej gramaturze. W ubiegłym roku dużo szyliśmy z klasycznej wełny Loro Piana granatowych smokingów z czarnymi dodatkami np. klapą rypsową.  Pora roku również ma znaczenie. Rozmawiając z klientem, staram się dobrać materiał odpowiedni do warunków i oczekiwań odbiorcy. Omawiamy nie tylko kolor i deseń, ale także strukturę tkaniny.

 

Dlaczego warto szyć na miarę?

Zindywidualizowane krawiectwo daje możliwość stworzenia idealnie dopasowanego garnituru do sylwetki.  Często szczupły i wysoki mężczyzna, na którym wszystko powinno świetnie leżeć ma problem. Okazuje się,  że z marynarką jest ciągle jakiś kłopot – na karku robi się fałda, coś jest zawsze za długie lub za krótkie, po prostu nie leży. Zdarza się, że                  o wiele trudniej jest uszyć na szczupłego mężczyznę, aniżeli na pełniejszą sylwetkę. Przychodzę wtedy z pomocą. Bespoke tailoring to poczucie pewności, że strój będzie wyglądał najlepiej.

Jaką masz radę dla przyszłych Panów Młodych?

Nie zawsze to co jest bardzo modne, pasuje konkretnej sylwetce. Trzeba obiektywnie na siebie spojrzeć i przede wszystkim nie bać się. Przyjść do takiego miejsca jak moje i zobaczyć jaka przyjemność może płynąć z współtworzenia ślubnego stroju.

Równie dobrze projektujesz i szyjesz dla kobiet. Twoja pierwsza kolekcja  z czasów Technikum Odzieżowego była dedykowana właśnie kobiecie. Postawiłeś wtedy na gorsety, dlaczego?  To bardzo popularny element sukni ślubnych.

Jako młodego chłopca nie było mnie stać na wielkie outfity. Wybrałem gorset, który jest małą formą, ale wymagającą wielkiego kunsztu i precyzji, dzięki czemu  mogłem wykazać się umiejętnościami.  Kolekcja liczyła 12 sylwetek i była dużym wyzwaniem. Gorsety przykleiły się do mnie na wiele, wiele lat. Obecnie ich nie projektuje, ale może do tego wrócę.

Jaka byłaby suknia ślubna wg projektu Tomasza Ossolińskiego?

Lubię rzeczy proste! W swoim myśleniu jestem raczej klasyczny. Ważny jest dla mnie wygląd kobiety dla której projektuję oraz to, jak będzie prezentować się razem z mężczyzną. Wszystko musi być dostosowane do miejsca i czasu. W ostatniej kolekcji „Bukovina” jest biała, bardzo prosta suknia. Białe tkaniny są problematyczne, ponieważ  po zszyciu przebijają szwy. Wiele czasu zajęło szukanie materiału o odpowiedniej mięsistości. Suknia była haftowana przez tydzień kawałek po kawałku. Jest na niej około tysiąca kamieni – każdy osobno umiejscowiony, przypięty i przyszyty. To były dwa tygodnie intensywnej pracy.

Na polskiej scenie modowej jako jeden z nielicznych projektantów jesteś krawcem.

Na początku, na końcu, zawsze liczy się dla mnie krawiectwo. Kiedy projektuje sukienkę zastanawiam się jak ją skroić. Z kroju wynika fason oraz sposób przylegania do ciała. Bardzo dużo czerpię z historii. Lubię szukać starych technik haftu i aplikacji. Podoba mi się dawne myślenie o tkaninie i krojach. Łączę krawiectwo z projektowaniem, dlatego każda kolekcja od początku do końca jest tworzona przeze mnie.

Wśród inspiracji wymieniasz Podhale – modny kierunek artystów dwudziestolecia międzywojennego m.in. Stanisława Witkiewicza czy Karola Szymanowskiego. Dlaczego folklor?

Wizyty na Podhalu i oglądanie ludzi dla których strój regionalny nie jest cepelią, tylko normalnym strojem, to niezwykle inspirujące doświadczenie. Poznałem mnóstwo ludzi                w starszym wieku, którzy potrafią w piękny sposób haftować, robić parzenice czy inne elementy garderoby. Rękodzielnictwo jest rzemiosłem, które zanika. Te rzeczy są przepięknie wykonane i nie spotyka się ich na co dzień. Jeżeli dobrze znasz podstawy rzemiosła, to potem możesz je w nadzwyczajny sposób eksplorować. Genialny przykład dał Alexander McQueen, który zaczynał jako krawiec męski Savile Row Tailor Anderson & Sheppard. Jego pierwsze kolekcje były w dużej mierze oparte o szycie męskie, a potem już się bawił konwencjami.

W atelier wiszą zdjęcia wielkich dam kina m.in. Juliette Binoche i Grażyny Szapołowskiej.

Kino jest moją wielką inspiracją. Kochan kino i kobiece kreacje filmowe. Są to kobiety, które potrafią pięknie nosić ubrania. Przygotowuje właśnie strój dla Magdy Cieleckiej na Festiwal Filmowy w Berlinie. Lubię z takimi osobami pracować, bo wiem, że to ubranie pięknie oprawi ich urodę, a nie przebiera takiej kobiety.

O czym marzysz jako projektant?

Nie mogę zdradzić, bo się nie spełni (śmiech). Chciałbym zawsze móc mieć marzenia i cel do zrealizowania. To jest coś, co mnie rozwija i pcha do przodu.

ROZMAWIAŁ: Rafał Wierzbicki, ZDJĘCIA: Atelier Tomasz Ossoliński