Jak przygotować ślub za granicą w pół roku


Długo zastanawialiśmy się, czy chcemy, żeby nasz ślub wyglądał jak większość ślubów organizowanych w Polsce. Z jednej strony naturalnie chcieliśmy, aby w tym ważnym dla nas dniu towarzyszyły nam nasze rodziny i znajomi, żeby tak jak na każdym wielkim weselu wszyscy razem bawili się do białego rana i świętowali z młodymi ten piękny dzień. Z drugiej strony zaś nie mamy dużych rodzin, lubimy podróżować i lubimy robić rzeczy nietypowe i szalone. Uznaliśmy więc, że ślub jest przede wszystkim dla nas i ma to być takie wydarzenie, o którym zawsze marzyliśmy – ma pozostawać w pamięci przez resztę naszego życia. Zaczęliśmy się zastanawiać, czym tym razem zaskoczyć rodzinę.

Okazało się, że istnieją biura, które specjalizują się w organizowaniu ślubów za granicą, wszędzie, gdzie tylko człowiek sobie zażyczy! Oczy od razu nam się zaświeciły. Wiedzieliśmy, że to opcja dla nas! Poprosiliśmy o dokładne informacje i zaczęliśmy przeglądać oferty. Na początku trzeba było odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcemy brać ślub kościelny, cywilny, czy może konkordatowy. Biura mają przygotowane oferty na każdy rodzaj ślubu. Później trzeba było ustalić, w jakim miejscu chcielibyśmy wziąć ślub. Po wybraniu docelowego państwa, w którym ma się odbyć ceremonia, biuro podesłało nam parę opcji, gdzie można ją zorganizować. O ile ślub kościelny musi być koniecznie w kościele lub świątyni (tak nakazują przepisy prawa kanonicz­nego), o tyle przy ślubie cywilnym można bardziej „poszaleć”.

Są możliwości, by wszystko odbyło się w pięknie przystrojonych ogrodach lub nawet na plaży!

Nam spodobał się pomysł ślubu właśnie na plaży, jednak z naszymi walizkami nie wpuściliby nas na pokład samolotu. Wybraliśmy więc Włochy, a dokładnie – miejscowość Bonas­sola, dokąd można dojechać swoim samochodem. Na zdjęciach zobaczyliśmy piękny, malutki i kameralny kościółek na skale, tuż przy samym morzu. Wyobraziliśmy sobie, jak przez otwarte krużganki wpadają promienie włoskiego słońca, a w oddali słychać szum fal. Od razu wiedzieliśmy, że to miejsce jest idealne dla nas. Samo oglądanie zdjęć przesłanych przez biuro sprawiało, że można było się zakochać. Ślub cywilny miał się odbyć w Urzędzie Stanu Cywilnego w Bonassoli, a dwie godziny później był zaplanowany ślub kościelny w malutkiej kapliczce położonej na skałach z widokiem na lazurowe morze.

Kolejnym krokiem przy załatwianiu formalności związanych z zawarciem związku małżeńskiego za granicą jest zebranie odpowiednich dokumentów z parafii obydwóch małżonków, czyli odpisów aktów chrztu, na których będą informacje o bierzmowaniu, a także z Urzędu Stanu Cywilnego – skróconych odpisów aktów urodzenia i zaświadczeń o możliwości zawarcia związku małżeńskiego poza granicami kraju.

Ponadto wszystkich przyszłych małżonków czekają nauki przedmałżeńskie. Są to spotkania organizowane przez księdza danej parafii dla grupy osób chcących zawrzeć związki małżeńskie. W ramach tych nauk zapraszane są pary z wieloletnim stażem, które poruszają tematy między innymi prawidłowego dialogu w małżeństwie i rodzinie, teologii, miłości i małżeństwa. Nasze nauki przedmałżeńskie trwały dziesięć dni z rzędu, godzinę każdego dnia. Organizowane są również nauki przedmałżeńskie trwające jeden weekend lub kilka weekendów. Później należy umówić się na spotkanie w poradni przedmałżeńskiej. Poruszane są tam tematy związane z katolicką etyką seksualną, odpowiedzialnym rodzicielstwem oraz naturalnym planowaniem rodziny. Zazwyczaj takie spotkanie jest rozłożone na trzy dni. Na ostatnim spotkaniu narzeczeni otrzymują zaświadczenie o ukończeniu kursu, które należy złożyć razem z resztą dokumentów u księdza prowadzącego protokół rozmów kanoniczno-duszpasterskich, zwany potocznie protokołem przedślubnym. Młodzi często stresują się przed tą rozmową. Niepotrzebnie – jeśli macie za sobą kurs dla narzeczonych, większość zagadnień zawartych w protokole z pewnością jest już omówiona. Ksiądz będzie pytał między innymi o to, czy małżeństwo jest brane z miłości, czy nikt nie przymusza do tego małżeństwa itp. Razem z księdzem podpisuje się protokół, który idzie dalej do odpowiedniej parafii za granicą, w której małżonkowie będą brać ślub. W trakcie załatwiania spraw „kościelnych” ustalaliśmy także szczegóły ślubu z biurem oraz planowaliśmy trasę. Jechaliśmy tam aż na miesiąc, bo w końcu jak miesiąc miodowy, to miesiąc miodowy! W tym czasie zajmowaliśmy się również logistyką całego wydarzenia.

Podsumowanie:

  • – wybranie idealnego miejsca na nasz wyjątkowy ślub za granicą (przeglądnie ofert i wybranie tej najlepszej) zajęło nam mniej więcej tydzień
  • – zebranie dokumentów cywilnych i kościelnych trwało jeden dzień
  • – nauki przedmałżeńskie trwały dziesięć dni, godzinę każdego dnia
  • – trzy spotkania w poradni przedmałżeńskiej, każde trwające godzinę – u nas odbywały się co środę
  • – planem podróży oraz logistyką całego wydarzenia zajmowaliśmy się na bieżąco i systematycznie je uzupełnialiśmy od stycznia do czerwca

Autorzy tekstu i zdjęć: Ewa i Paweł Turscy www.mojewielkiewłoskiewesele.pl